piątek, 19 czerwca 2009

Łatwa bardzo drożdżówka. I pyszna niezwykle.




Ostatnio było o Tatowej karkówce. Rozpoczęło to lawinę wspomnień z błogiego okresu dzieciństwa i kulinarnych szaleństw mojej Mamy. W tych przaśnych komunistycznych czasach na co dzień musiała wykazać się sporą inwencją, żeby zrobić coś jadalnego "z niczego". Zup mlecznych nie cierpię do tej pory, ale racuszki, odsmażane ziemniaczki czy sałatka z makreli i kiszeniaczków = niemożliwy do ogarnięcia głód. I drożdzówka. W każdej postaci. Drożdżówka to Mama, Babcie, dom.


Rodzice mieszkają na Mazurach. Kochają przyrodę, las i wszystko, co można w nim znaleźć jadalnego. I choć w dzieciństwie walczyłam przed "wyzwózką" do lasu czy na wieś, to dziś tęsknie za zbieraniem grzybów, borówek, jagód. Za robieniem własnych przetworów, a jeszcze bardziej za otwieraniem zimą słoiczka pachnącego latem. A że na nasze leśne wyprawy zabieraliśmy żelazny zestaw: pachący, świeżutki chleb, który Tata rano przyniósł z wojskowej piekarni, maślane masło, pomidorka i ogórka z ogródka, jajo na twardo i... konserwę turystyczną, do dziś najwspaniaszym piknikowym wspomnieniem jest ściekające po palcach masło, które się rozpuściło w letnim słońcu. Do tego zapachy pozostałych "przysmaków" wymieszane z aromatem rozgrzanego igliwia, mchu, ściółki... Na koniec Mama zawsze odkrajała nam po potężnym kawałku drożdżówki, którą zapijaliśmy herbatą z cytryną z wielkiego chińskiego termosu malowanego w przecudne kolorowe chryzantemy. I wieczorem kolacja z tą samą drożdżówką  pokrytą bitą śmietaną i świeżo zebranymi czarnymi jagodami, malinami, jeżynami. Dlatego dziś bohaterką będzie moja Mama i jej superszybkie i superłatwe ciasto drożdżowe:

Na ciasto:
Kostka masła (250 g). Można użyć takich kostek, jakie teraz są 200 g, też się uda.
Szklanka tłustego mleka
Szklanka cukru
5 jajek od zielononóżki, albo 4 duże wolnowybiegowe
50 g drożdży (czyli 1/2 kostki Drożdzy babuni, albo cała kosteczka L'hirondele )
1 litr mąki tortowej (uwaga! litr, nie kilogram! chociaż to zapewne zbliżona ilość. Nie sprawdzałam jeszcze wersji "z kilograma" więc nie mogę polecić).


Jak robimy drożdżówkę i dlaczego to takie proste?
Poprzedniego dnia wieczorem podgrzewamy masło, cukier i mleko - do rozpuszczenia, np. w przerwie na reklamę podczas ogądania Dr House'a;)). To sobie stygnie do następnej przerwy reklamowej, albo do końca filmu, albo aż się zrobi ciepłe, letnie NIE gorące. Wkruszamy drożdże i wbijamy jajka. Trzepaczką - rózgą mieszamy całość, aż się zrobi z tego w miarę jednolita masa. Mnie zajmuje to ok 1 minuty. Całość przelewamy do dzieży miksera ( o ile mamy), albo zostawiamy w tym garnku, co żeśmy gotowali. Wstawiamy spokojnie do lodówki i idziemy spać. Rano dodajemy do całości litr mąki i , o ile działamy mikserem, uruchamiamy go na jakieś 5 minut, aż powstanie lśniąca masa o konsystencji gęstej śmietany. Tego drożdżowego NIE wyrabiamy pracowicie, jak w klasycznych przepisach. Jak nie mamy miksera to rózgą albo ręką bawimy się ok. 10 minut do uzyskania upragnionej konsystencji. I to wszystko. Przelewamy całość do wyłożonej papierem, naoliwionej tortownicy. W ciasto można wetknąć dowolne owoce, posypaś cukrem waniliowym, cynamonem, kruszonką. Wedle życzenia. Polać , po upieczeniu, czekoladą, posypać cukrem pudrem.


Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni (podczas nagrzewania korzystam z termoobiegu - jest szybciej, po nagrzaniu wyłączam, ponieważ wysusza ciasto). Wstawiam tortownicę najpierw na 20 minut i ZOSTAWIAM PIEKARNIK OTWARTY. Ciasto ma rosnąć, a nie piec się. Następnie zamykam i piekę jeszcze 40 minut (obserwuję, czy się, nie daj Bóg, nie przypala). 
Drożdżówka zawsze się udaje. A trzyma wilgoć, przykryta folią, nawet tydzień. I jest pyyyyyszna. Może nie bardzo dietetyczna, ale... Dzięki, Mamo!

4 komentarze:

  1. W kuchni tylko zmywam, rozmyslając o tym i owym.
    Takie melancholijne wspomnienia wokół tego co na stole...ech..sam mam kilka przepisów rodzinnych( karp, orzechówka). Chyba mnie zmobilizowałas. Powodzenia Olu.

    OdpowiedzUsuń
  2. dolączaj, Piotrek! Gotowanie i spędzanie czasu na miłych sprawach jest... miłe. Zwłaszcza , jeśli można to dzielic z fajnymi ludźmi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pysznie wyglada .... az pachnie z monitora. W pracy siedze i juz mysle co upichcic jak wroce. Zarzadzilam w domu zmiane menu w zeszlym tygodniu, bo dosc mialam tych samych obiadkow. To codzienne wymyslanie i swiadomosc tego ze "musze cos ugotowac" troche mnie ograniczaja. Nie lubie "musiec" lubie "chciec" i "a moze by tak."
    Moje propozycje zostaly przyjete wiec bede wymyslac i szukac dalej. Z pewnoscia sprawdze Twoje przepisy.
    Rozwijaj skrzydla Olenko!

    OdpowiedzUsuń
  4. a jak odmierzyć litr mąki?

    OdpowiedzUsuń