wtorek, 2 lutego 2010

Chlebek prosty i pyszny.

Już nie wiem, czy to prawda, ale teraz mam wrażenie, że po raz pierwszy w życiu pomieszałam, zamieszałam i wyszło coś fajnego. Do jedzenia. Bo mieszałam to już nieraz i hmmm... efekt bywał różny.
Zmuszona śniegiem i mrozem do pozostania w domu i nakarmienia rodziny postanowiłam zrobić chleb. Ale nie chciało mi się wertować przepisów, ani wyciągać maszyny do chleba. Miałam potrzebe na łatwo , lekko i przyjemnie.
Chlebek powinien chyba nazywać się "około", bo:
do miski sypnęłam około 1/2 kg mąki i dużą szczyptę soli (około pół łyżeczki)
w kubeczku rozrobiłam około 300 ml ciepłej wody z około 1/3 kostki świeżych drożdży (robiłam też z suchych i sypnęłam około torebeczki. Była otwarta, a nie wiem, ile dokładnie było w środku)

wlalam wodno - drożdzowy płyn do miski z mąką, wybełtałam widelcem dość rzadkie ciasto i zostawiłam na około 20 minut do wyrośnięcia. Timer w piekarniku lub komórce skutecznie pomaga "na pamięć". potem znów zabełtałam mocno widelcem, przelalałam do foremki keksówki i znów zostawiłam na 20 minut. W tym czasie włączyłam piekarnik na 200 stopni. Po 20 minutach rośnięcia polałam chleb oliwą i wstawiłam na jedną godzinę (patyczkiem sprawdzić, jak suchy - wyjmować).
Na dno piekarnika wstawiam blachę z wodą, chleb jest wówczas super wilgotny. Robiłam 4 razy, za każdym razem wyszło. Wczoraj dosypałam otrębów i mąki żytniej i też pycha.

Jedliśmy? Około kwadransa, było pysznie i dlatego zdjęcia nie ma!