piątek, 21 sierpnia 2009

Konfitura wiśniowa niskosłodzona


Proporcja bardzo prosta:

1kg wydrylowanych wiśni
20 dag cukru
dużo wolnego czasu i chęci

Pamiętam z dzieciństwa, jak siedziałyśmy z Elizką, moją przyjaciółką, na tarasie i dłubałyśmy szpilką do włosów w wiśniach. Dłubanie miało na celu pozbawienie wiśni pestek, bo, jak każdy wie, trafienie zębem na pestkę w dżemie czy konfiturze kończy się przymusową wizytą u dentysty. Szczęśliwe dłubałyśmy w tych wiśniach ubrane tylko w kostiumy kąpielowe sikając czerwonym sokiem na wszystkie strony. Myślę, że jakby Nabokov nas widział to w Lolicie ani chybi scenę taką by zamieścił. I takie rozkosznie umazane, oblepione, rozchichotane pędziłyśmy do jeziora dla ochłody i zmycia z siebie wiśni.

Mając w pamięci to wiśniowo słodkie wspomnienie postanowiłam nabyć wiśni kilo 10 i zaopatrzona w "automatyczną drylownicę" ograniczyć cza niezbędny na drylowanie i na czyszczeie kuchni. O mój Boże! czemuś mnie głupotą pokarał! Z tej cholernej drylownicy i tak sika sok, a na dodatek trzeba wydłubywać pestki z wydrylowanej masy, bo i tak nie wyłażą. Niemniej, 10 kg później miałam dwie pokaźne miski wydrylowanych owoców. W proporcji jak powyżej zasypałam je cukrem i dałam ponasiąkać jakieć 3 -4 godziny. Następnie pogotowałam owoce 1,5 godziny. Dom cały pachniał bajecznie. Następnego dnia znów pogotowałam godzinke, i następnego znów. Wiśnie pięknie ściemniały. Gorące przełożyłam do wyparzonych słoiczków (20 minut w 100 stopniach w piekarniku), zakręciłam i postawiłam do góry dnem. Garnek wylizałam. Mniam:). UWAGA! nie robić z żadna mieszanką żelującą. Zrobiłam na próbe z pół kilo owoców i... ohyda.




2 komentarze: