I nie będzie dziś ani o uszkach w barszczu, ani o świńskim uchu, ani o uchu w żadnej kulinarnej postaci. Będzie o... moim prezencie imieninowych. Wyczekana, wymarzona kanadyjska wokalistka Holly Cole. O głosie tak niskim, ciemnym, aksamitnym, że otula jak gęsta czekolada. I chociaż dzień był generalnie kiepski, mocno pechowy to na koncercie poczułam się wspaniale i dokonały nastrój , oby długo, jest ze mną.
I chociaż tego akurat na koncercie nie było, to serdecznie polecam śliczny kawałek
chyba czas na coś pysznego? przed weekendem się raczej nie da.
ha, śniło mi się, że szykowałysmy jakieś wielkie przyjęcie...
OdpowiedzUsuńJust, to się spotkajmy. U mnie w ogrodzie jest 5 małych kotków na grillu:)
OdpowiedzUsuń