niedziela, 7 marca 2010

Zakwas robimy i się nie boimy

Tytuł jest taki, bo ja sama, po pierwszych próbach, ogromnie bałam się robienia zakwasu. Bo  ekhm... zapach zepsutego zakwasu jest, lekko mówiąc, szokujący.

Ale w książeczce "Domowe pieczywo" znalazłam przepis, który działa i działa, i działa.

Do dużego naczynia szklanego lub glinianego wsypujemy (typu szeroki słoik)
1. 100 gram mąki żytniej (moim zdaniem trzeba kupić mąkę eko - bywa w Realu) lub na Allegro + 100 ml letniej wody źródlanej starannie mieszamy. Nakrywamy czystą ściereczką i trzymamy w ciepłym miejscu przez dobę, aby rozwinęły się bakterie kwasu mlekowego. Ja trzymam zakwas, aż do "gotowości" na szafce przy kuchence gazowej.
2. Drugiego dnia dosypujemy 100 g mąki żytniej i dolewamy 100 ml letniej wody źródlanej, mieszamy, odstawiamy na kolejną dobę. W tym czasie, podobno, powstaje kwas octowy.
3. Dodajemy 200 g mąki nieustająco żytniej i 200 ml wody (j.w.) . Po kolejnych 24 h zakwas powinien dojrzeć, tzn. uzyskać wyraźny kwaskowy zapach i smak. Jeśli nie , musi postać jeszcze dobę lub dwie.

Ciekawostki

  • Kiedy zużyjemy stosowną ilość zakwasu pozostały wstawiamy do lodówki, przykryty woreczkiem foliowym. Dzień wcześniej, przed planowanym użyciem, wyjmujemy z lodówki , dodajemy 100 g mąki i 100 ml ciepłej wody, mieszamy, zostawiamy na 24 h. Uzywamy do chleba. Pozostały - do lodówki i znów to samo.
  • Procedurę tworzenia pierwszego, bazowego zakwasu proponuję zaplanować na weekend. Wówczas jakoś łatwiej pamiętać o dodawaniu, dolewaniu, mieszaniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz